Business

Singapur inwestuje 740 milionów dolarów w AI

Witajcie w erze inteligentnych maszyn, które prawdopodobnie już teraz lepiej znają nasze plany na weekend niż my sami! Właśnie wpłynęła do nas gorąca wiadomość prosto z Singapuru, gdzie rząd właśnie ogłosił, że zamierza zasypać sztuczną inteligencję pieniędzmi niczym influencerzy swoje koty zabawkami z najnowszej kolekcji. Mówimy tu o kwocie 740 milionów dolarów, co w przeliczeniu na lokalną walutę to około miliard dolarów singapurskich.

To inwestycja, która ma nie tylko wzmocnić pozycję Singapuru jako globalnego huba AI, ale też sprawić, żeby każdy komputer mógł marzyć o byciu następnym Einsteinem. No dobrze, może nie o byciu Einsteinem, ale przynajmniej o tym, by mógł bezbłędnie przewidzieć, że w przyszłym tygodniu znów zapomnimy o rocznicy ślubu. Ale zanim przejdziemy do szczegółów tej inwestycyjnej uczty, pozwólcie, że zarysuję Wam szeroki kontekst, w którym ta decyzja padła. Dzięki temu będziecie mogli pochwalić się wiedzą na najbliższym spotkaniu towarzyskim, a kto wie, może nawet zaimponować znajomym swoją wiedzą o globalnych trendach technologicznych.

W Singapurze nie ma miejsca na półśrodki, a już na pewno nie, jeśli chodzi o technologię. Władze tego niewielkiego, ale niesamowicie wpływowego państwa-miasta właśnie ogłosiły, że zamierzają zainwestować niemałe środki w rozwój sztucznej inteligencji. Cały ten ruch ma na celu nie tylko wzmocnienie lokalnej gospodarki, ale też przyciągnięcie najjaśniejszych umysłów w dziedzinie AI pod równik. Można by rzec, że to tak, jakby zbudować ogromny magnes na nerdów, tylko że zamiast magnesu jest stos gotówki.

Teraz, zastanawiacie się pewnie, co konkretnie planują zrobić z tymi wszystkimi dolarówkami? Otóż, oprócz tego, że będą one pompowane w badania i rozwój, rząd Singapuru ma nadzieję, że uda się stworzyć całą ekosystem dla start-upów, korporacji i instytutów badawczych. To trochę jak zbudować Disneyland dla dorosłych, tylko zamiast Myszki Miki mamy roboty, które uczą się, jak być jeszcze mądrzejsze. I nie ma tu mowy o żadnych małych kroczkach – Singapur chce być liderem, a nie tylko uczestnikiem wyścigu w dziedzinie AI.

Co więcej, rząd ma nadzieję, że dzięki tej inwestycji uda się rozwiązać kilka palących problemów społecznych. Może to oznaczać, że w niedalekiej przyszłości sztuczna inteligencja będzie zarządzać ruchem miejskim, byśmy nigdy więcej nie utknęli w korku, albo że będzie w stanie przewidzieć, kiedy nasz ulubiony chleb na zakwasie się skończy w lokalnej piekarni. Możliwości są praktycznie nieograniczone.

Ale zanim zaczniemy obawiać się, że roboty przejmą nasze prace i zaczną rządzić światem, warto pamiętać, że za każdą inteligentną maszyną stoi cała armia jeszcze bardziej inteligentnych ludzi. I właśnie ich, tych mózgów na dwóch nogach, Singapur stara się przyciągnąć. Więc jeśli macie gdzieś w szufladzie doktorat z robotyki albo po prostu jesteście geekami technologicznymi, to wiecie już, gdzie powinien prowadzić Wasz kolejny lot.

Podsumowując, Singapur robi wielki krok w stronę przyszłości, a my z niecierpliwością będziemy obserwować, jak ich plany nabierają kształtów. I choć na razie to tylko zapowiedzi, to kto wie, może za kilka lat to właśnie z Singapuru będzie płynąć do nas sztuczna inteligencja, która powie nam, jak żyć, co jeść, a nawet jak śpiewać pod prysznicem. Stay tuned!

Wyjście z wersji mobilnej