Sam Altman – człowiek, którego nazwisko stało się niemal synonimem sztucznej inteligencji – usiadł ostatnio przed mikrofonem Theo Vona w podcaście This Past Weekend. I choć rozmowa była pełna żartów, to nie zabrakło w niej poważnych tematów: od ojcostwa, przez przyszłość edukacji, po globalne modele ekonomiczne w erze AI.
Technologiczny lord i świeżo upieczony tata
Altman – CEO OpenAI, ojciec ChatGPT i ulubieniec nagłówków – sam siebie nie opisuje jako „wynalazcę przyszłości”, tylko raczej jako kogoś, kto uczy się żyć z jej niepewnością. Najbardziej zaskakujący fragment? Nie AI, nie fuzja jądrowa, ale… ojcostwo. „To o wiele, wiele lepsze doświadczenie, niż się spodziewałem” – przyznał, opowiadając o czteromiesięcznym synu, który każdego dnia rośnie szybciej niż wydajność nowych serwerów OpenAI.
Porzucił większość hobby i podróży, ale – jak twierdzi – nie tęskni za tym wcale. Teraz liczy się praca i rodzina. „W świecie pełnym technologii najbardziej święte staną się ludzkie rzeczy” – dodaje.
AI i praca: koniec college’u, początek nowej ery
Altman nie owija w bawełnę: tradycyjny model edukacji nie przetrwa. „Moje dziecko prawdopodobnie nie pójdzie na college” – mówi. I nie chodzi tu o bunt wobec systemu, lecz o fakt, że świat będzie funkcjonował inaczej, gdy produkty i usługi staną się „o wiele mądrzejsze od ludzi”.
Czy to oznacza koniec pracy? Wręcz przeciwnie. Altman przypomina, że podobne obawy towarzyszyły rewolucji przemysłowej. Znikną pewne zawody, ale powstaną nowe, bo ludzkie pragnienie „więcej i lepiej” jest nieograniczone.
Przyznaje też z uśmiechem, że sam może wkrótce zostać zastąpiony przez… AI. „Jestem tym podekscytowany – wymyślę sobie coś innego do roboty” – żartuje.
Od dochodu do bogactwa podstawowego
Altman od lat eksperymentuje z pomysłami na ekonomię przyszłości. Zmienił jednak podejście: zamiast Uniwersalnego Dochodu Podstawowego proponuje Uniwersalne Podstawowe Bogactwo. Każdy człowiek miałby dostać „udział własnościowy” w tym, co tworzy AI.
W wersji bardziej fantazyjnej Altman wyobraża sobie podział globalnej mocy obliczeniowej: 8 kwintylionów tokenów rocznie dzielone równo między 8 miliardów ludzi. Każdy z nas dostałby więc własny „kawałek AI”, który można sprzedać albo wykorzystać do projektów. Brzmi jak science fiction? Owszem, ale Altman ma to do siebie, że często rzeczy niemożliwe brzmią z jego ust jak plan na przyszły kwartał.
Niepewność jak w Projekcie Manhattan
CEO OpenAI przyznaje, że w pracy nad AI czuje czasem atmosferę podobną do tej, która towarzyszyła naukowcom w czasie Projektu Manhattan. „Nikt nie wie, co się wydarzy dalej” – mówi. Ale zamiast tonąć w lękach, traktuje tę niepewność jako część „pięknej historii ludzkiego postępu”.
Mimo „głębokich obaw” – o dzieci, zdrowie psychiczne, nadzór państw i polityczne nadużycia AI – Altman zachowuje optymizm. Jak sam podkreśla, nauczył się „kochać trudne części” i znajdować radość w napięciu. Trochę jak sportowiec, który nie wyobraża sobie życia bez rywalizacji.
Energia, bunkry i robo-kuchnie
Rozmowa zeszła też na bardziej przyziemne – albo i nieco dystopijne – tory. Altman mówił o gigantycznych centrach danych w Teksasie, przypominających z góry płyty główne komputerów. Wspomniał o fuzji jądrowej jako kluczu do obfitej, czystej energii.
Z kolei Theo Von opowiedział o wizycie w „robo-kuchni”, gdzie pizza bez człowieka smakuje gorzej. Altman przyznał, że ten opór ludzi przed sztucznością to paradoksalnie… dobry znak.
A na koniec – temat bunkrów. Altman nie ukrywa, że ma „wzmocnione podziemne piwnice”. Uspokaja jednak: to nie na wypadek AI, a raczej na wypadek tego, że „ludzie znowu zaczną zrzucać bomby na świat”. Niby żart, a jednak trochę ciarki przechodzą.
Wnioski: optymizm z domieszką grozy
Rozmowa z Altmanem nie daje jednej recepty na przyszłość. Jest raczej mozaiką nadziei, obaw i anegdot, które razem składają się na obraz człowieka świadomego, że siedzi na beczce prochu – ale z uśmiechem sprawdza, czy przypadkiem nie da się z niej zrobić pojazdu kosmicznego.
Altman widzi AI jako kolejny krok w długiej historii ludzkości. Może wyjątkowy, może niebezpieczny, ale nieunikniony. I choć przyszłość brzmi jak science fiction, to – jak twierdzi – pewnego dnia sztuczna inteligencja stanie się dla nas równie zwyczajna jak tranzystory. A my? My nadal będziemy szukać sensu, celu i odrobiny człowieczeństwa w świecie pełnym maszyn.