Wyrazy współczucia dla Rabbit R1. Tylko 5 000 osób z 100 000, które kupiły ten pomarańczowy gadżet AI, wciąż używa go codziennie, pięć miesięcy po premierze. Takie dane podał założyciel Rabbit, Jesse Lyu, w rozmowie z Fast Company, wyjaśniając, że urządzenie musiało trafić na rynek, zanim było gotowe, aby wyprzedzić technologicznych gigantów.

To duży spadek w porównaniu z okresem, kiedy gadżety AI cieszyły się ogromnym zainteresowaniem na początku tego roku. Wokół R1 po jego debiucie na CES było mnóstwo szumu, a nad AI Pin od Humane unosiła się aura tajemnicy przed jego oficjalnym odsłonięciem. Oba urządzenia pojawiły się na rynku bez tej futurystycznej świetności, którą obiecywano. Jak napisał David Pierce z The Verge w swojej recenzji R1, „cała ta rzecz po prostu wydaje się zepsuta”. Może dlatego prawie nikt już nie używa R1, a w zeszłym miesiącu Humane odbierało więcej AI Pinów niż sprzedawało.

Pisano już obszernie o tym, czy samodzielne gadżety AI mają idealną formę, czy ich przyszłość to po prostu smartfony. Funkcje AI, które widzimy w smartfonach, są już na tyle dobre, że nawet jeśli gadżet AI robi to, co obiecali jego twórcy, wciąż wydaje się skazany na porażkę. Niemniej jednak, okulary Ray-Ban od Meta są dobrym przykładem urządzenia typu standalone z zaawansowaną AI. A kto wie, może i urządzenie OpenAI projektowane przez Jony’ego Ive’a też odniesie sukces.

Aktualizacja Rabbit, tzw. „large action model”, która teoretycznie pozwoli na logowanie się do stron internetowych i robienie takich rzeczy, jak rezerwacja biletów lotniczych czy zamawianie kolacji, gdy tylko o to poprosisz, ma się pojawić 1 października. Czy zainspiruje ludzi do odkurzenia swoich R1 i noszenia kolejnego gadżetu w kieszeni, tylko po to, by korzystać z AI? Biorąc pod uwagę, że Apple i Google obiecują lokalną AI, która wie, co dzieje się na ekranie i może działać w wielu aplikacjach… no cóż, wydaje się to mało prawdopodobne..