Koszty AI rosną – czy użytkownicy zapłacą za usługi Google?
Business

Koszty AI rosną – czy użytkownicy zapłacą za usługi Google?

Google, gigant, który dotychczas hojnie częstował nas darmowymi usługami, stanął przed dylematem, który może wywrócić rynek AI do góry nogami. Czyżby era bezpłatnych cudów technologii dobiegała końca? A jeśli tak, to kto właściwie powinien szykować szampana – konkurencja czy może użytkownicy, którzy do tej pory nie wydali na AI ani grosza?

Wyobraźcie sobie świat, w którym za każdym razem, gdy chcecie użyć Google Assistant, musielibyście wrzucić monetkę do cyfrowej skarbonki. Brzmi jak scenariusz z retro futurystycznej powieści, prawda? No cóż, według najnowszych doniesień z The Guardian, takie czasy mogą nadejść szybciej, niż myślimy. Google, którego kieszenie wydawały się być bezdennym studniom, zaczyna liczyć każdy cent. A to oznacza, że darmowa sztuczna inteligencja może stać się luksusem, na który nie każdy będzie mógł sobie pozwolić.

Tak, to nie żart. Koszty utrzymania i rozwijania zaawansowanych algorytmów AI mogą zmusić giganta z Mountain View do wprowadzenia opłat za korzystanie z niektórych swoich usług. To byłby prawdziwy wstrząs dla rynku, który przywykł do filozofii „weź i używaj za darmo”. Ale zanim zaczniecie obwiniać Google o skąpstwo, zastanówcie się przez chwilę. Rozwój AI to nie tylko kwestia paru linijek kodu. To zespoły ekspertów, ogromne zasoby danych, moc obliczeniowa. I choć Google zarabia krocie, to nawet dla nich rachunki za prąd mogą być przysłowiowym gwoździem do trumny.

Jeśli Google zdecyduje się na taki krok, możemy być świadkami prawdziwej rewolucji. Konkurenci, którzy do tej pory borykali się z dominacją giganta, mogą nagle otrzymać szansę na przebicie się ze swoimi produktami. A co z nami, zwykłymi śmiertelnikami korzystającymi z dobrodziejstw AI? Cóż, być może czas zacząć liczyć grosze, albo… przestawić się na alternatywne rozwiązania. Może to właśnie czas, aby zacząć doceniać mniejszych graczy na rynku, którzy do tej pory pozostawali w cieniu Google’a. Albo, kto wie, może to szansa dla całkiem nowych start-upów, które przebiją się z innowacyjnymi rozwiązaniami, które nie będą wymagały wyprzedania nerek, aby z nich korzystać.

Źródło