Google ogłosiło właśnie coś, co może brzmieć jak nowy rozdział powieści science fiction, ale to jak najbardziej realna historia: Google Earth AI. Ten nowy pakiet modeli i danych przestrzennych ma pomóc ludziom i instytucjom rozwiązywać najbardziej palące problemy planety. A jeśli brzmi to trochę jak „uratować świat jednym kliknięciem” – to w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi.
Google Earth AI to rozwinięcie wcześniejszych prac z obszaru tzw. Geospatial Reasoning. W praktyce oznacza to zestaw modeli, które m.in. prognozują pogodę z imponującą dokładnością, przewidują powodzie oraz wykrywają pożary. To jednak nie koniec – inne modele wspierają planowanie urbanistyczne czy zdrowie publiczne, analizując zdjęcia satelitarne, dane demograficzne i dynamikę ruchu miejskiego.
Część z tych narzędzi już teraz działa w tle dobrze znanych aplikacji: alerty powodziowe i pożarowe w Mapach Google czy wyszukiwarce to tylko wierzchołek cyfrowej góry lodowej. Ale pod spodem dzieje się znacznie więcej – np. dzięki Google Maps Platform i Google Cloud instytucje mogą analizować dane przestrzenne w czasie rzeczywistym.
W ramach nowej inicjatywy zaprezentowano też AlphaEarth Foundations, czyli swoisty fundament pod kolejne modele i rozwiązania – coś jak beton zbrojony algorytmami.
Ale nie samą technologią człowiek żyje – szczególnie w Europie, gdzie technologia lubi spotkać się z regulacjami przy kawie i długiej dyskusji o etyce. I tak, Google zapowiedziało, że podpisze unijny Kodeks Postępowania dla AI ogólnego przeznaczenia (EU AI Code of Practice). W gronie sygnatariuszy znajdą się też inne duże firmy, w tym dostawcy modeli z USA.
W teorii – i miejmy nadzieję, że w praktyce – kodeks ten ma zapewnić Europejczykom dostęp do bezpiecznych, innowacyjnych narzędzi AI. Według prognoz, wdrożenie AI może przynieść Europie wzrost gospodarczy nawet o 8% rocznie – czyli 1,4 biliona euro – do 2034 roku.
Jednak nie wszystko złoto, co regulowane. Google ostrzega, że pewne zapisy kodeksu oraz ustawy o AI mogą spowalniać rozwój technologii na kontynencie. Szczególnie martwią: odejścia od istniejącego prawa autorskiego, długie procesy zatwierdzania oraz przepisy mogące ujawniać tajemnice handlowe. A to, w ich ocenie, może chłodzić innowacje szybciej niż klimatyzacja w serwerowni.
Mimo tych obaw firma deklaruje chęć współpracy z unijnym AI Office. Google chce, by regulacje były proporcjonalne i elastyczne, bo – jak dobrze wiemy – AI rozwija się szybciej niż regulacje za nią nadążają.
Czy uda się połączyć innowacyjność z odpowiedzialnością? To się dopiero okaże. Na razie Google patrzy z kosmosu na Ziemię – i chyba wie, co robi.