AI pomoże sfałszować wybory w Wielkiej Brytanii
Bezpieczeństwo Prawo

AI pomoże sfałszować wybory w Wielkiej Brytanii

Wirtualny świat, realne konsekwencje: Gdy deepfake staje się narzędziem politycznej manipulacji

W erze internetu, gdzie każdy tweet ma potencjał stania się wiralowym, a memy są nową walutą opinii publicznej, pojawia się nowy gracz na arenie cyfrowego teatru – deepfake. To nie jest kolejny youtuber z milionem subskrypcji, ale technologia, która może zmienić oblicze polityki. Zastanawialiście się kiedyś, jak to możliwe, że polityk, o którym myśleliście, że jest raczej nudny i przewidywalny, nagle zaczął rapować w debacie parlamentarnej? No cóż, czas zacząć zadawać sobie pytania, bo według najnowszych informacji, nasze „ukochane” deepfake’i mogą stać się narzędziem do prób manipulacji wyborami – i to nie gdzieś tam, ale na naszym podwórku, w Zjednoczonym Królestwie!

James Cleverly, brytyjski minister spraw zagranicznych, ostrzegł, że zagraniczni przeciwnicy mogą wykorzystać sztuczną inteligencję do tworzenia deepfake’ów, które mogłyby wpływać na wyniki wyborów. I choć brzmi to jak scenariusz filmu sci-fi, w którym Arnold Schwarzenegger powraca, by uratować demokrację, to niestety mówimy o realnym zagrożeniu. Czy to oznacza, że nasze następne wybory mogą wyglądać jak odcinek „Black Mirror”? Być może. Ale zanim zaczniecie szukać w szafie aluminiowych kapeluszy, pozwólcie, że przyjrzymy się faktom.

Deepfake to sztucznie wygenerowane wideo lub audio, które wykorzystuje algorytmy uczenia maszynowego do stworzenia fałszywych, ale niezwykle realistycznych nagrań. W teorii, możesz mieć wideo, na którym premier tańczy breakdance, podczas gdy w rzeczywistości w tym czasie pije herbatkę w Downing Street. To nie tylko potencjalne narzędzie do dezinformacji, ale i świetny sposób na zrobienie żartu z kolegi, który zawsze twierdził, że jego głos jest zbyt „wyjątkowy”, by go podrobić.

Ale wracając do serii: Cleverly podkreślił, że takie działania mogą mieć „katastrofalne” skutki dla zaufania publicznego do procesu wyborczego. I nie jest to czcze gadanie, bo już widzieliśmy przypadki, gdy deepfake’i wprowadzały zamęt w życie publiczne. Wystarczy wspomnieć o deepfake’ach celebrytów, które wywołały niemałe zamieszanie w mediach społecznościowych. A co, jeśli takie techniki zostaną użyte w bardziej szkodliwy sposób? Cóż, mogłoby to wyglądać jak „House of Cards”, tylko że z lepszymi efektami specjalnymi.

W obliczu takich zagrożeń, władze w UK już zastanawiają się nad sposobami obrony przed cyfrowymi doppelgängerami. Może zaczną od wyposażenia każdego obywatela w cyfrowy detektor kłamstw? Albo zatrudnią armię internetowych Sherlocków, którzy będą śledzić każdy piksel w poszukiwaniu cyfrowych fałszerstw? Pewne jest jedno – w czasach, gdy technologia rozwija się szybciej niż plotki na Twitterze, potrzebujemy solidnych rozwiązań, by ochronić integralność naszych wyborów.

Źródło