Adobe tworzy „legalnego” art-bota
Prawo Technologia

Adobe tworzy „legalnego” art-bota

W epoce, w której sztuczna inteligencja przekształca się z tematu science fiction w codzienny narzędzie pracy, każde nowe ogłoszenie w tej dziedzinie jest jak wiadomość z przyszłości, która nagle zapukała do naszych drzwi. Dziś, drodzy czytelnicy, mamy dla Was gorący temat prosto z pieca technologicznych innowacji. Z jednej strony mamy Adobe, giganta w świecie oprogramowania, który zdaje się mówić „trzymajcie piwo” i wchodzi na ring z własną wersją AI-artbota. A z drugiej? OpenAI oraz Midjourney, które do tej pory były jak Messi i Ronaldo świata sztucznej inteligencji – wszyscy je znają, nawet ci, którzy nie śledzą na co dzień tego „sportu”.

Czyżby nadchodziła era prawników zadowolonych z AI, które nie wkracza na cienką linię praw autorskich? Przygotujcie się na przejażdżkę po najnowszych trendach technologicznych, gdzie każdy pixel może być przedmiotem sądowych rozważań. Zaczynamy!

Nie tak dawno temu, myśl o tym, że komputer będzie mógł stworzyć dzieło sztuki, wydawała się równie prawdopodobna, jak spotkanie jednorożca na ulicach Warszawy. A jednak, witajcie w 2024 roku, gdzie AI-artboty rysują, malują i projektują, nie gorzej niż niejeden z nas po kilku lekcjach w szkole plastycznej. Tylko że, jak to bywa, każda nowa technologia przynosi nie tylko rozwiązania, ale i nowe wyzwania – w tym przypadku dla prawników, którzy już ostrzą sobie zęby na potencjalne sprawy o naruszenie praw autorskich.

Ale spokojnie, Adobe wchodzi do gry z własną propozycją, która ma być tak „lawyer-proof”, że nawet najbardziej zapracowany prawnik będzie mógł spokojnie zdrzemnąć się w swoim fotelu. Ich nowy AI-artbot, który jeszcze nie ma imienia (może AdobeBot? AdoBot? Kreatywność pozostawiamy Wam), ma zapewnić nie tylko niesamowite możliwości twórcze, ale też bezpieczeństwo prawne.

OpenAI i Midjourney, które do tej pory były pionierami w tej dziedzinie, muszą teraz zmierzyć się z konkurencją, która ma nie tylko potężne zaplecze technologiczne, ale i wyrafinowaną strategię prawną. Czyżby nadchodziła era bezpiecznej kreatywności, w której to nie prawnicy, ale programiści będą mieli ostatnie słowo?

Jedno jest pewne – w świecie, gdzie AI zaczyna rozumieć sztukę lepiej niż niejeden krytyk, prawdziwą wartością staje się nie tylko pomysł, ale i umiejętność jego zabezpieczenia. I choć niektórzy mogą narzekać, że maszyny zabierają ludziom pracę, to w tym przypadku wydaje się, że to prawnicy będą mieli ręce pełne roboty. Oby tylko nie zapomnieli włączyć swoich AI-asystentów.